Jakby się tak zastanowić, to rzeczywiście w obu wyżej skreślonych zdaniach jest odrobina prawdy. Zara w drugim kwartale przyszłego roku skończy trzy lata. Nie mam pojęcia, kiedy to minęło, ale nim mrugnęłam okiem, z nieśmiałego szczeniaka stała się dorosłym psem. W kwietniu tego roku przeprowadziłam się do innego mieszkania. Nie była to jakaś wielka zmiana, bo mieszkam na tym samym osiedlu, jedynie dwa bloki dalej. Nowe mieszkanie jest większe, z małym ogródkiem i na parterze - co w zasadzie bardzo ułatwiło przenoszenie wszystkich rzeczy.
Już wcześniej zastanawiałam się nad tym, czy nie wziąć kolejnego czworonoga. Jestem totalną psiarą, ale nigdy nie myślałam, by mieć parę psów jednocześnie. Po jakimś czasie jednak ta myśl pojawiła się w mojej głowie i nie dawała mi spokoju. W sumie, czemu nie?
Na początku miałam wziąć kolejnego szczeniaka od swojego wujostwa. Starzy ludzie, mieszkający na wsi. Duża działka, a ciąża u suki kompletnie przypadkowa. Jakiś pies podkopał się pod ogrodzenie, no i wyszły cztery szczeniaczki. Sytuacja ta miała miejsce dwa razy. Za pierwszym razem wzięłam Zarę, a za drugim... Nikogo.
Bez zbędnych, głupich komentarzy, że to nieodpowiedzialne. Psy nie moje, oni też specjalnie ich nie rozmnażają. Ciąże nieplanowane, a generalnie ludzie pieniędzy dużo nie mają, samochodu też żadnego, wieś, gdzie niczego nie ma, no i naturalność najważniejsza - żadnej sterylizacji. A ojciec sam znalazł drogę do matki. Sprytny, nie mógł się powstrzymać. Podkopał się - i to nieźle - przez ogrodzenie, znalazł na działce, poflirtował i oto są małe merdające ogonki.
Wracając do mojego nowego członka stada, skąd wzięła się Pora?
Ze schroniska. Na facebooku obserwuję kilka stron przeróżnych schronisk i stowarzyszeń, które
działają na rzecz zwierząt. I tak ją zobaczyłam. Moja przepiękna, tak bardzo podobna urodą do Zary. Najmniejsza z miotu, tak, jak i Zara. Musiałam ją przygarnąć. Nie było innej opcji.
Zakochana po uszy, napisałam do schroniska, zadzwoniłam i po tygodniu pojechałam. Wzięłam od razu i oto jest. Moja cudowna, najukochańsza.
Znaczy, obie kocham równie mocno. Cały czas się dogrywamy i pracujemy nad wspólną relacją. Z czasem będzie jeszcze silniejsza.
Urocza jest, zakochałam się w wyrazie jej pyszczka! Dobrze, że myślisz o pracy nad wspólną relacją, bo z tego co zauważyłam to dużo osób o tym zapomina. Sama od jakiegoś czasu myślę o drugim psie, bo będzie miało to korzyści i dla mnie, i dla mojego psa, także myślę, że w przyszłym roku uda mi się to zrealizować. Nie pozostaje nam nim innego jak życzyć Wam powodzenia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, Wilson & ja.
Niestety, masz rację. Większość dalej myśli, że pies to przecież tylko pies i trzy spacerki w ciągu dnia wystarczą, a jedzenie w misce może leżeć. A tak to nic więcej, zero zabaw, zero pracy nad socjalizacją i umysłem psa. No ale na szczęście, są też ludzie, którzy o tym pamiętają i starają się, jak mogą ;)
UsuńDziękujemy bardzo!
No niestety nie każdy myśli o ''świadomym'' posiadaniu psa - dla wielu to taki dodatek do życia, który powinien zająć się sam sobą.
UsuńNa szczęście coraz więcej osób zaczyna doceniać pozytywne skutki tworzenia bliższej relacji ze swoim psiakiem i naprawdę widać, że sporo osób zaczyna pracować ze swoimi psami. Jestem więc dobrej myśli :)